Strona domowa użytkownika
Zawiera informacje, galerię zdjęć, blog oraz wejście do zbiorów.
Zawiera informacje, galerię zdjęć, blog oraz wejście do zbiorów.
Najnowsze recenzje
-
Michaił Szołochow to kontrowersyjny laureat Literackiej Nagrody Nobla (1965). Zasłynął ze skrajnie ortodoksyjnych wypowiedzi i publikacji, a jego dwa najważniejsze teksty („Los człowieka“ i „Cichy Don“) nigdy nie zostały obronione przed tytułem plagiatu dzieł Fiodora Kriukowa. A jednak — choć odpycha od siebie poglądami oraz działaniami — jego literatura wciąż przyciąga ludzi. Czy to kwestia jedynie ciekawości Noblem? A może zasługa pogłębienie psychiki bohaterów na bardzo dobrym poziomie? Mogę odpowiadać jedynie za siebie, a mnie do sięgnięcia po mikropowieść „Los człowieka“ skusiły oba te aspekty oraz to, że od lat miałam ją na półce, wiecznie odkładaną na kiedyś. • Szołochow stworzył opowieść o człowieku, który walczył w armi radzieckiej i został pojmany do niewoli. Snuje historię o zostawieniu ukochanej rodziny, by walczyć o ojczyznę; o potępieniu dla ludzi bez honoru (którzy chcą wydawać oficerów czy komunistów); o zwykłej jednostce wrzuconej do świata przemian społecznych i politycznych; o nagrodzie, jaka czeka (rosyjskiego żołnierza) człowieka, który zostaje wierny (ojczyźnie) swoim zasadom; o samotności i niemożności odnalezienia się w powojennej rzeczywistości. Bywa brutalnie i bywa wzruszająco. Przede wszystkim jednak bywa po prostu okej. • „Czyście widzieli kiedykolwiek oczy jak gdyby przysypane popiołem, tak pełne nieuleczalnego śmiertelnego smutku, że trudno w nie patrzeć?“ • Niekoniecznie lubię tę powieść, a już na pewno nie lubię autora, ale przyznaję, że — odbicie zachowań społecznych oraz subtelności, jakie wydają się nieważne, a kształtują całą rzeczywistość — zasługuje na każde słowo uznania, które widziałam. Tyle że całość pachnie propagandą, a przez to traci na odbiorze, bo robi się zbyt pod tezę, co umniejsza wiarygodności przeżyć. Przez to staje się bardziej nijaka niż dobra. Nie mówiąc już o tym, że taka laurka ku czci radzieckiego komunizmu męczy. I bywa obrzydliwa. Po prostu.
-
„Języki i kolczyki" nie jest powieścią, jaka mogła mi przypaść do gustu (od narracji, poprzez klimat, po fabułę), a jednak zdecydowałam się ją przeczytać, a nawet o niej napisać. Wciąż bowiem chodzi mi po głowie to, że właśnie ten tytuł dostał nagrodę im. Ryonosuke Akutagawy, czyli podobno najważniejsze japońskie wyróżnienie literackie. Mało tego! W samej Japonii sprzedano ponad milion jej egzemplarzy. Jest więc ogromnym sukcesem, co wiele mówi o mieszkańcach Kraju Kwitnącej Wiśni. • Hitomi Kanehara opowiada losy znudzonej życiem nastolatki, która szuka silnych wrażeń. Poznaje chłopaka, punka o odstraszającym innych wyglądzie, a im więcej czerwonych flag wokół niego powiewa, tym silniej czuje się z nim związana. Postanawia przekłuć język, by móc go rozepchać, a potem rozciąć. Decyduje się na tatuaż. Uprawia brutalny seks. Zdradza swojego partnera. Fascynują ją modyfikacje ciała oraz ból wszelaki. Pociąga ją wszystko, co zabronione lub piętnowane. Zatraca się w braku uczuć, jaki jedynie silne bodźce mogą zatuszować. • W prozie tej czuć ból typowy dla japońskiej literatury powojennej, którą tak lubię, ale w wydaniu... bardziej i mocniej. Bez ładności i zgrabności. Wszystko ocieka brudem i odpycha. O to w tym chodzi, a jednocześnie właśnie to budzi najwięcej moich pytań. Hitomi Kanehara to autorka współczesna, a jednak tak... oderwana. Tak inna, ale w sposób, którego polubić nie mogę. Tworzony przez nią świat jest ekstremalny i odpychający. Po lekturze czułam się po prostu brudna. A Japończycy w 2004 roku właśnie to pokochali. I zdecydowanie będę musiała poczytać więcej dlaczego.
-
Jacek Hołub w ostatnich latach stał się głosem tych, których nikt nie chciał wysłuchać. Od których społeczeństwo odwracało oczy i bagatelizowało ich losy. Matki niepełnosprawnych dzieci, potomstwo z ADHD czy w spektrum autyzmu, a teraz ci, którzy doświadczyli przemocy we własnych domach. Bliscy, którzy powinni być wsparciem, okazali się katami. Kobiety znęcają się nad partnerami i dziećmi, partnerzy nad domownikami, a prawo zawodzi. Ślady przemocy fizycznej są wyraźnie widoczne, ale co psychicznymi atakami? Jak destrukcyjne jest to dla jednostek? • Bez oceniania i rzeczowo. Hołub oddaje głos osobom, które przemocy doświadczyły oraz tym, które przemoc stosowały, a ich słowa otoczone są wypowiedziami specjalistów (głównie psychologów, którzy szczegółowo analizują dane problemy, ale też pracowników opieki społecznej czy ludzi z Niebieskiej Linii). Nie brakuje statystyk i ich ocen. Tworzy to rzetelne źródło informacji odnośnie przemocy w polskich domach. W dodatku Hołub nie skupia się na jednej perspektywie. Jest przemoc fizyczna, przemoc psychiczna i obie jej formy. Mężczyźni krzywdzą kobiety, kobiety mężczyzn, rodzice dzieci, a dzieci rodziców. Wszystko to znajduje dla siebie miejsce, choć w nierównych proporcjach. • Niektóre reportaże powinni przeczytać wszyscy. Świadomość otaczających nas problemów jest pierwszym krokiem do zmiany, a rozdział o tym jak to system prawny zawodzi jest jasnym sygnałem, że zmiany są konieczne. Dlatego czytajcie. Naprawdę.
-
Tortilla Flat to biedna dzielnica w niewielkim miasteczku Monterey. Właśnie tam w jednym domu żyje sześciu mężczyzn. Lekkoduchów połączonych niewinną chciwością oraz miłością do alkoholu. Ludzi o dobrych sercach, choć funkcjonujących według wątpliwej moralności. Ich rzeczywistość wypełniona jest winem lub wymyślaniem, jak alkohol zdobyć. Czasami pojawiają się między nimi kobiety, ale szybko tracą nimi zainteresowanie. Od czasu do czasu wkradają się do ich codzienności inni bohaterowie, ale i oni szybko odchodzą. Jedyne, co jest niezmienne, to ich przyjaźń, niechęć do pracy oraz umiłowanie do wina. • Czarna komedia w wykonaniu Johna Steinbecka, czyli brudy życia podane z humorem. Autor bierze grupę, jaka może wręcz odpychać (brudni, pijani i ciągle kombinujący), ale przedstawia ich w sposób, jaki budzi sympatię. Zdecydowanie to zasługa lekkości powieści i humoru pisarza, ale pod kolorową otoczką jak zwykle można dostrzec brudy rzeczywistości. Tym razem jednak w znacznie mniejszym natężeniu. Bo dlaczego mężczyźni tak kochają upojenie alkoholowe? Czy to kwestia doświadczeń Pierwszej Wojny Światowej? Znudzenia życiem? A może nie ma w tym drugiego dna? Nie ma wyjaśnienia. Nie ma też bliższego przyjrzenia się drugoplanowym bohaterom. Są za to humorystyczne scenki. • „Tortilla Flat" podobno nawiązuje do legendy o Królu Arturze, ale przyznam, że niekoniecznie to czuję. Danny, jako właściciel domu, zdaje się być najważniejszy w grupie. Reszta darzy go szacunkiem, ale daleko tutaj do relacji Artur—rycerze i obrad przy okrągłym stole. To jednak jedynie moje odczucia. • Co ciekawe — powieść ta sprawiła, że Stainbeck został oskarżony o rasizm przez powielanie stereotypów o meksykańskich Amerykanach, ale tytuł z czasem został uznany jedynie za niegroźny tekst humorystyczny. W końcu autor bawi się w nim różnymi formami komizmu, a doprawia to lekkością formy. Każdy rozdział stanowi oddzielną przygodę, która zwykle kończy się z humorem, ale znaleźć też można kilka tragicznych momentów. Jeśli przy „Ulicy nadbrzeżnej“ czy „Cudownym czwartku“ myślałam, że poznałam wyjątkowo niepoważne oblicze Stainbecka, to nie wiem, co powinnam powiedzieć teraz.
-
Lennie patrzy na świat z wrażliwością oraz naiwnością dziecka. Kocha głaskać wszystko, co miękkie, najchętniej małe myszki, ale giną one pod ciężarem jego wielkich dłoni. Marzy o gospodarstwie, w którym mógłby doglądać królików, a niektórzy ludzie napawają go lękiem, choć jest od nich większy i silniejszy. W oczach innych jest „przygłupem", ale George widzi w nim przyjaciela, z którym łączy go trudna relacja. Mężczyzna wie, że jego życie byłoby prostsze, gdyby był sam i nie raz wścieka się przez problemy, których przysparza im Lennie, a jednak trwa przy jego boku. Opiekuje się nim tak, jak umie i to z nim podróżuje za pracą po stanach pogrążonych w Wielkim Kryzysie. • Śledząc wycinek z ich życia stajemy się świadkami rasizmu i nierówności społecznej. Ludzie, którzy chodzą od gospodarstwa do gospodarstwa w poszukiwaniu pracy, zarabiają przez miesiąc, a po tym czasie niemalże wszystkie pieniądze wydają na alkohol i domy publiczne. Czują się przytłoczeni, chcą żyć pięknymi marzeniami, ale ich spełnienie zdaje się być poza zasięgiem ich rąk. Jest w tym samotność, zgryzota i pogodzenie z losem, ale też zaufanie, proste przyjemności i siła marzeń. • Zamknęłam książkę z łzami w oczach i przytuliłam ją do serca, bo tyle w niej było piękna i bólu. Steinbeck potrzebował niewiele ponad sto stron, by zniszczyć moje serce i zmusić mój mózg do wysiłku, by mieć pewność, że jak najmniej mi umknie. A to w towarzystwie opisów natury i ciągłego widma zagrożenia. Jestem zachwycona. Oczarowana. Załamana. Chciałabym powiedzieć więcej, ale przy minipowieściach każdy dodatkowy szczegół staje się już spoilerem. Dlatego skupmy się na jednym — Steinbeck to WIELKI pisarz i pragnę poznać wszystko, co nam po sobie zostawił. Czytajcie.