Ostatnie dni Królika
Tytuł oryginalny: | Last days of Rabbit Hayes |
---|---|
Autorzy: | Anna McPartlin Marcin Wróbel |
Tłumacz: | Marcin Wróbel |
Wydawcy: | Stowarzyszenie Pomocy Osobom Niepełnosprawnym Larix (2016) HarperCollins Polska (2015) |
ISBN: | 978-83-276-1472-8 |
Autotagi: | czytak druk powieści |
4.0
(7 głosów)
|
|
|
|
-
Książka ta nie zrobiła na mnie jakiegoś wielkiego wrażenia. Oprócz tego okazuje się, że zamieszczone przez polskiego wydawcę teksty na jej okładce zdają się być raczej grubo przesadzone. Owszem jest to opowieść, która porusza, wzrusza itd. Ale czy rzeczywiście opowiada o NIEZWYKŁEJ rodzinie? Twierdzę, że nie ma w niej niczego nadzwyczajnego. Gdy bliscy dowiadują się o tym, że Mia - tytułowy Królik w wieku czterdziestu lat, po przerzutach zaczyna rzeczywiście umierać na raka w hospicjum zaczynają dociekać czy nie ma dla niej choć cienia ratunku. Zadają sobie pytania typu : dlaczego ona?, dlaczego tak młodo?, co będzie dalej z jej córką?, co będzie dalej z nimi?, z ich relacjami? Według mnie to jakaś standardowa forma i klasyczny tok myślenia dotyczący tego typu sytuacji. Myślę, że kochają się jak każda szanująca się rodzina, starają się wzajemnie troszczyć o siebie i "zaakceptować" obecną sytuację. Czy książka ta jest momentami zabawna, jak twierdzi jeden ze sloganów z okładki? Jakoś ani jeden jej fragment mnie nie zdołał rozbawić, ale cóż... Przeszkadzało mi natomiast zupełnie nieuzasadnione, wręcz nagminne stosowanie przez autorkę wulgaryzmów w poszczególnych dialogach pomiędzy jej bohaterami. Nie wiem czemu miał służyć tego typu zabieg... Wyrażeniu złości? Jeśli tak to uważam ten pomysł za zupełnie nietrafiony. Dawno nie wypowiedziałam się na temat książki w aż tak nieprzychylny sposób, ale kiedyś musi być ten pierwszy raz... Czekam z utęsknieniem na obiektywne opinie jej kolejnych czytelników, bo ja nie rozumiem jej fenomenu.
-
Nie myślałam, że o umieraniu można pisać w tak... przyjemny i szczery sposób. Rak, przerzuty i nadzieja, która z każdym dniem staje się co raz mniejsza. Czy można myśleć o czymś innym jak o walce, próbie przetrwania i cudzie, który przecież musi się wydarzyć? Jak sobie poradzić ze świadomością zbliżającej się śmierci i jak przeżyć te ostatnie wspólne chwile? Myślę, że "Ostatnie dni Królika" dokładnie odpowiedzą Wam na te wyjątkowo trudne pytania. • Tytułową bohaterką jest 40-letnia Mia Hayes - nazywana przez wszystkich od dziecka Królikiem. Kiedy trafia do hospicjum, jej bliscy w różny sposób radzą sobie z tą sytuacją. Rodzice szukają kolejnych badań i kolejnych możliwości. Davey wraca z trasy koncertowej i spędza dużo czasu ze swoją młodszą siostrą i jej 12-letnią córką Juliet. Wsparciem jest również siostra Grace z rodziną, przyjaciółka Marjorie i kumple z sąsiedztwa. Wszyscy spotykają się przy łóżku Królika i wspominają stare, dobre czasy. Kłócą się, żartują i płaczą. • W całej powieści pojawia się jeszcze jedna postać - Johny. Pierwsza, wielka miłość Królika, z którą ma nadzieję jeszcze się spotkać. Tylko dlaczego chłopak pojawia się tylko we wspomnieniach i w snach? Jak ważną rolę odegrał w życiu Mii? • Jest to książka, która skłania do refleksji. Powieść przepełniona emocjami, miłością i przyjaźnią. Poruszająca do głębi i sprawiająca, że zaczynasz myśleć o własnym życiu. Jestem pod ogromnym wrażeniem, że przy tak trudnym temacie, nie zabrakło humoru i dobrych żartów. Motyw z potajemnym wprowadzeniem księdza sprawił, że się roześmiałam, a jednocześnie popłynęła mi łezka ze wzruszenia. Śmiać się przez łzy - takie granie na emocjach czytelnika to już duża sztuka! Autorka pokazuje też, że niezależnie od trudności, pewne sprawy trzeba załatwić i pomyśleć o przyszłości - nawet jeśli ta nie jest nam pisana. Kto zaopiekuje się Juliet po śmierci jej matki? Czy najbliżsi pogodzą się z odejściem Królika? • Najlepszym podsumowaniem, ale i trafnym morałem, są słowa głównej bohaterki: • "Niezależnie od tego, co się wydarzy, będę żyła tak, jakbym nie miała umrzeć, ponieważ dziś tak właśnie się czuję. Dziś jestem tutaj (...) Dziś jestem żywa i muszę zapewnić mojemu dziecku bezpieczny, szczęśliwy dom, wypełniony miłością (...) zrobię wszystko, by wypełnić jej głowę jak najlepszymi wspomnieniami, a serce miłością".
-
Kiedy otrzymałam tę książkę miałam mieszane uczucia. Ja, hipochondryczka mam czytać o raku? Serio? Przebrnę przez powieść szybko i niedbale, byle poznać fabułę potrzebną do zadania pytań konkursowych. • Książka jednak bardzo mnie wciągnęła. Współczułam i zazdrościłam na przemian. • Współczułam choroby, cierpienia, strachu • Zazdrościłam zwariowanej rodzinki, świetnego poczucia humoru, przyjaciółki. • Mimo ze nie nalezę do osób które płaczą przy książkach czy filmach to jednak uważam, ze zakończenie było zruszające.