Strona domowa użytkownika

Zawiera informacje, galerię zdjęć, blog oraz wejście do zbiorów.
[awatar]
zosiula2017
Najnowsze recenzje
1 2
  • [awatar]
    zosiula2017
    Przed lekturą dużo słyszałam o tej książce, jednak nigdy nie było to nic konkretnego. Nie wiedziałam, o czym jest „Zabić drozda”, czy to dobra książka i tak dalej. Już po przeczytaniu zaledwie trzydziestu stron wiedziałam, że z pewnością słyszałam o niej za mało. Po przeczytaniu całej powieści mogę z czystym sercem napisać, że nie jest ona jedynie dobra, ale wręcz wybitna. • Główną bohaterką jest siedmioletnia Skaut. Mogłoby się wydawać, że wybór dziecka na narratora historii traktującej o trudnych tematach to zły pomysł. Harper Lee ten zabieg wyszedł jednak znakomicie. Perypetie Skaut, Jema i Dilla przeplatają się ze sprawą prowadzoną przez Atticusa. Oczami Skaut widzi się to, czego czasem samemu trudno się dopatrzeć. Jednocześnie narracja nie traci na autentyczności, nie jest nachalna czy przerysowana. Skaut nadal jest dzieckiem, nawet gdy zastanawia się nad ludzką hipokryzją. Wydaje mi się, że ta naturalność jest największym atutem „Zabić drozda”. Dzięki niej nie tylko czyta się tę historię, ale także się w nią wierzy.
  • [awatar]
    zosiula2017
    Niezbyt często sięgam po książki, które wpisują się w literaturę kobiecą, bo dotychczas się przy nich nudziłam. „Firefly Lane” gwałtownie nie zmieniło mojego nastawienia do tego typu tytułów i chociaż rzeczywiście w powieści występuje parę wolniejszych momentów, to nie żałuję, że postanowiłam przeżyć historię Tully i Kate. Była to sentymentalna podróż rozpoczynająca się od lat sied­emdz­iesi­ątyc­h i trwająca aż do wczesnych lat dwutysięcznych. Ramy czasowe i to jak zostały one nakreślone przez autorkę to dla mnie największy plus tej książki. Dzięki opisom wydarzeń mających miejsce w kolejnych dekadach miałam wrażenie, że Tully i Kate nie istniały jedynie na kartach powieści i jednocześnie, że autorka podzieliła się ze mną paroma osobistymi wspomnieniami ze swojej młodości. Co do samej fabuły to nie była ona zbyt odkrywcza, czy niep­rzew­idyw­alna­. Nie spodobało mi się także, że początki przyjaźni Tully i Kate nie zostały dokładniej opisane. Z chęcią przeczytałabym więcej o czasach, gdy chodziły do liceum na rzecz ich późniejszych perypetii, ale może tylko dlatego, że lubię młodzieżówki. Sama powieść mogłaby być krótsza, uboższa o kilka lub kilkanaście opisów, które były niepotrzebne. Rozumiem, że autorka chciała nam pokazać, jak dokładnie wygląda i wyglądała przyjaźń Tully i Kate, aby pewne późniejsze wydarzenia stały się dla nas bardziej zrozumiałe, ale z pewnością dałoby się to osiągnąć, wykorzystując mniej scen, które i tak w większości były do siebie bardzo podobne. Jeśli chodzi o bohaterki, to nawet je polubiłam. Obydwie miejscami mnie irytowały, ale podobało mi się to, jak były od siebie różne i to jak mimo różnic znalazły w sobie nawzajem oparcie. Odmienne cele Tully i Kate skłaniały do refleksji na temat życia i wyborów, jakich w nim dokonujemy. Bo tym właśnie była dla mnie ta książka - jedną wielką opowieścią o życiu i przyjaźni. Samo zakończenie mnie nie zaskoczyło. Nie jestem nim szczególnie usat­ysfa­kcjo­nowa­na, bo nie za bardzo lubię, gdy autor na siłę gra na emocjach czytelnika, ale jednocześnie nie potrafię sobie wyobrazić, jak inaczej powieść mogłaby się zakończyć.
  • [awatar]
    zosiula2017
    Nigdy wcześniej w moje ręce nie trafiła książka, która zostałaby napisana aż tak beznamiętnym stylem. Czytanie jej było dla mnie ciekawym doświadczeniem. Wydawca nie bez powodu zaznaczył, że Frances ma chłodny umysł obserwatorki. Flegmatyczny styl potęguje zapis dialogów — praktycznie nie istnieje. Kolejne rozmowy bohaterów to po prostu zdania, czasami bezwiednie wplecione w myśli Frances. Nie było mi się trudno do tego przyzwyczaić, jednakże nie podobają mi się takie zabiegi autorów. Książka nie zapadła mi zanadto w pamięć. Myślę, że od jej wydania opisane w niej problemy i tematy, zostały już tyle razy przewałkowane, że nie szokują aż tak, jak miały szokować w pierwotnym zamyśle. Było tak między innymi z chorobą Frances — tę melodię słyszałam co najmniej milion razy i znam ją na wylot. Podobało mi się, jak autorka ukazała swoich bohaterów. Rzeczywiście czuć, że to współcześni ludzie, którzy, choć potrafią godzinami rozmawiać na skomplikowane intelektualnie tematy, nie są w stanie powiedzieć o tym, co czują, przeżywają i poradzić sobie z własnym życiem. Było to tragikomiczne. Uważam jednak, że autorka na siłę chciała wepchnąć do książki jak najwięcej tematów. Ciekawiło mnie, jak Frances będzie przeżywać to, że jest chora, lub jak wpłynie na nią brak pieniędzy. Niestety w ogóle tego nie dostałam. Choć, jak napisałam wcześniej czytanie „Rozmów z przyjaciółmi” samo w sobie było ciekawe, tak wydaje mi się, że książka z upływem lat będzie coraz mniej aktualna. Jej wielka chwila przeminęła bezpowrotnie.
  • [awatar]
    zosiula2017
    W tamtym roku przeczytałam parę powieści Collen Hoover. Te kilka książek sprawiło, że z miejsca stała się ona moją ulubioną autorką. Sięgając po „Never Never” wiedziałam, że się nie zawiodę, nawet jeśli dotychczas nie czytałam nic od Tarryn Fisher. Miałam rację, książka wciągnęła mnie już od pierwszej strony i spowodowała, że nie byłam w stanie jej odłożyć. Czytałam i czytałam, chcąc razem z bohaterami rozwikłać zagadkę ich amnezji. Wiedziałam tylko tyle ile bohaterowie, razem z nimi przeżywałam ich emocje i drżałam na myśl o tym, co może przynieść kolejny rozdział. Mimo tego, że bohaterowie stracili pamięć i wiedzę o łączącym ich uczuciu, czuć było między nimi chemię. Oni sami też ujęli mnie za serce. W książkach Colleen Hoover najbardziej podoba mi się to, że jej postacie, choć mają wady i popełniają błędy, czasami naprawdę głupie, to i tak bardzo łatwo zyskują sympatię czytelnika. Samo rozwiązanie zagadki nie było być może odkrywcze, ale wcześniejsza akcja na pewno to zrekompensowała. Nie będzie to może moja ulubiona książka Hoover, ale na pewno przyjemnie spędziłam przy niej czas i szybko o niej nie zapomnę. Polecam tę książkę każdemu, kto kocha romanse z gatunku YA.
  • [awatar]
    zosiula2017
    Od kilku lat staram się przekonać do Johna Greena, pomału dawkując sobie jego książki. Na razie nie udało mi się zakochać w jego twórczości. Chyba nie do końca lubię wykreowane przez niego postacie, a już tak mam, że gdy nie polubię gdzieś głównego bohatera, to sama powieść traci w moich oczach. Do Azy Holmes z „Żółwi aż do końca” także mam mieszane uczucia. Z jednej strony potrafię ją zrozumieć, z drugiej wręcz przeciwnie. Myślę, że najlepiej przedstawiła ją jej przyjaciółka Daisy, wzorując na niej postać w swoich fanfikach. Według niej Aza jest bardzo skupiona na sobie. Widać to w narracji, która choć pomaga nam zagłębić się w problem Azy, uniemożliwia zapoznanie się z resztą bohaterów. Spodziewałam się, że samo śledztwo będzie grało w książce pierwsze skrzypce, niestety się przeliczyłam. Jest raczej tłem, a najciekawsza część kończy się w rekordowym tempie, do tego już na początku książki. Jest tak dlatego, że główne zadanie powieści to raczej przedstawienie problemu Azy niż opowiedzenie konkretnej historii. Z pewnością spodoba się wam, jeżeli lubicie młodzieżówki o psychologicznym podłożu jak „Wszystkie jasne miejsca”, czy inne powieści Greena - „Papierowe miasta” i „Szukając Alaski”. Ja nie przepadam za taką literaturą, więc poszukiwania książki autorstwa Johna Greena, dla której przepadnę na dobre, wciąż uważam za otwarte.
Planowane i pożądane pozycje
Brak pozycji
Nikt jeszcze nie obserwuje bloga tego czytelnika.

Projekt współfinansowany ze środków Unii Europejskiej w ramach Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego
Dotacje na innowacje - Inwestujemy w Waszą przyszłość
foo