• Sięgając po tę książkę miałem spore nadzieje na pasjonującą przygodę czytelniczą... Tymczasem można by rzec, że... wyszło jak zwykle. Lekkie rozczarowanie. • Sam pomysł dziennikarski na ,,rozbrajającą historię Polski" wydawać by się mógł niezwykle pociągający i przykuwający uwagę każdego, kto historią choć trochę się interesuje. Zawsze uważałem, że o naszych dziejach narodowych nie koniecznie trzeba się uczyć z podręczników szkolnych i to z nabożną czcią stawiając na piedestale pomnikowe wręcz postacie naszych władców. O wiele ciekawiej przedstawiają się fakty historyczne, gdy patrzymy na tych bohaterów jak na zwykłych ludzi z ich słabościami, wadami, śmiesznostkami. Taka lekcja historii pół żartem, pół serio odczarowuje pomnikowe hołdy. Wydaje mi się, że taki oto cel przyświecał autorowi. Historia na wesoło. Można jednak przedobrzyć... • Zupełnie nie przypadł mi do gustu styl autorskiej narracji. Być może poziom żartów miał być adresowany do czytelników w wieku szkolno-licealnym? Niektóre przedstawione historie rzeczywiście były interesujące i warte wydobycia na światło dzienne, ale pewnych błędów fakt­ogra­ficz­nych­ przełknąć nie mogę. Powstanie styczniowe rozegrało się już po śmierci Adama Mickiewicza, a nie za jego żywota (s. 231). Do trzech narodowych wieszczy zaliczamy z pewnością Mickiewicza, Słowackiego, ale o jakimś "Kraińskim" (s. 229) w życiu nie słyszałem. Można się też przyczepić do licznych błędów pozostawionych przez niestaranną korektę (powtórzenia wyrazów, niespójne zdania, błędy językowe). • Trudno, książka wydana i poszła w świat. Zatem zgodnie z przekonaniem autora wypada nam jedynie zaśpiewać na koniec: ,,Nic się nie stało, Bellona, nic się nie stało"!

Projekt współfinansowany ze środków Unii Europejskiej w ramach Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego
Dotacje na innowacje - Inwestujemy w Waszą przyszłość
foo