Recenzje dla:
Shantaram/ Gregory David Roberts
-
"Shantaram" to powieść, którą się albo kocha, albo nienawidzi. Ja znalazłam się gdzieś pośrodku. Nie była bardzo zła, ale nie jest to pozycja, która mnie zachwyciła i zabrała mnie do czytelniczego raju, chyba że tym rajem będą opisywane Indie. • Zakochałam się w Indiach ukazanych przez autora. Bombaj Robertsona żyje na kartach książki, czuć zapach miasta, smak hinduskiego jedzenia, słychać gwar, jaki toczy się na ulicach tego miasta. Pisarzowi udało się tchnąć w Indie życie, na tyle, by stały się ważnym bohaterem powieści. • Nie zachwyciły mnie wywody filozoficzne, których w powieści nie brakuje. Były męczące i mało wiarygodne. Trudno mi uwierzyć, że jedna osoba w tak krótkim okresie może doznać tak wiele dramatycznych objawień o życiu, miłości i cierpieniu. Jak lubię w powieściach filozoficzne dysputy, tutaj kompletnie do mnie nie trafiły, tym bardziej, że większość dotyczyła biedy i upokorzeń. • Objętość "Shantaram" to niestety jej minus. Zdaję sobie sprawę, że Roberts pisał o własnym życiu i wydarzeniach z jego punktu widzenia istotnych, jednak dla mnie ta kronika była zbyt szczegółowa. Wielowątkowa i dynamiczna fabuła powieści tylko czasem wciąga, częściej nuży, a to za sprawą licznych powtórzeń. Były chwile że czułam, że kręcę się w kółko, wciąż czytając o tym samym. Lekka dieta i odchudzenie książki z powtórek do 400 stron nie zrobiłoby jej źle. • "Shantaram" to wielka przygoda, w którą zabiera nas autor. Wyprawa egzotyczna, dynamiczna, długa, ale też męcząca i wymagająca determinacji. Czytelniczy Święty Graal to niestety nie jest, przynajmniej nie mój. • Marta Ciulis-Pyznar