-
Książka „lekka” niczym chmura wielkości Wieży Eiffla, którą połknęła mała Zahera… Niewątpliwie jest to powieść niezwykła, pełna uroku i dobrego humoru, pomimo nieco „pochmurnego” tematu… Ktoś kto po raz pierwszy sięga po tytuł Romain’a Puertolas’a może czuć się nieco zawiedziony, ponieważ forma literacka jaką stosuje autor znacznie różni się od typowego stylu, w którym powstaje większość powieści o obyczajowym charakterze. Jego publikacje są jak zwykle pełne fantazji, napisane nadzwyczaj płynnie i co najważniejsze potrafią zaskoczyć odbiorcę. Nie jest to może literatura z górnej półki, ale na pewno to idealna pozycja dla kogoś, kto chce się w głos od czasu do czasu roześmiać, ale również podumać nad złośliwościami losu… „O dziewczynce, która połknęła chmurę…” można by powiedzieć wiele… Z całą pewnością jest ona poruszającą, poetycką lekcję miłości. Miłości, która uskrzydla dosłownie i w przenośni. Jest też doskonałą lekcją wiary. • Jej główną bohaterką jest Providence Dupois, która za wszelką cenę musi dostać się do Afryki. W Marrakeszu bowiem znajduje się jej chora na mukowiscydozę córka Zahera. Listonoszka z Paryża ma zamiar przywieźć ją stamtąd do Europy, gdzie będzie miała znacznie lepszą opiekę, a być może nawet zdołają z niej wyciągnąć tą „ogromną, uciążliwą chmurę”, która niszczy jej małe płuca. W historii tej nie byłoby nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że nagle ruch powietrzny w całej Europie zostaje sparaliżowany przez niespodziewany wybuch islandzkiego wulkanu… Providence w akcie największej desperacji ma zamiar dosłownie nauczyć się latać niczym ptak, by dotrzymać złożonej córce obietnicy…. W tym momencie akcja nabiera zawrotnego tempa… Przekonajcie się sami jak zakończy się jej szalona przygoda. • Polecam tą zwariowaną, bardzo żywiołową powieść napisaną w duchu dziecięcej baśni, która mimo wszystko kończy się swego rodzaju happy endem.