• Od wielu lat cenię sobie twórczość Andrzeja Mularczyka. Nie tylko jako autora scenariuszy niezapomnianych „Samych swoich”, ich kolejnych części, „Niespotykanie spokojnego człowieka”, a potem mojego ukochanego „Domu” i w końcu „Katynia. Post mortem”. • Uwielbiam słuchowiska jego autorstwa, a jednemu z nich jestem wierna blisko 30 lat. • Tym razem sięgnęłam po cztery opowieści filmowe ze zbioru „Jeszcze słychać śpiew i rżenie koni”. • Ten piękny, poetycki tytuł pożyczony został z wiersza „Historia” Baczyńskiego i jest zarazem tytułem czwartej opowieści. Tytuły pozostałych trzech, to: „Julia, Anna, Genowefa”, „Szczękościsk”, „Mgła” (film, na jej podstawie nosi tytuł „Przerwany lot”). • Wszystkie historie dotyczą powojennych niezagojonych ran, które zamiast zabliźniać się wraz z mijającym czasem pulsują i nabrzmiewają. • Poczułam się przytłoczona tymi opowieściami i mocno przeżywałam każdą z nich. Tyle emocji, niewypowiedzianych żalów, tęsknot i nienazwanych oczekiwań. Mocna psychologiczna proza, po lekturze której rodzi się wiele pytań. • Zastanawiałam się, która z historii podoba mi się najbardziej i nie potrafię się zdecydować. Każda jest inna i wyjątkowa. • Polecam, chociaż trzeba nastawić się na to, że to przygnębiające i smutne teksty.

Projekt współfinansowany ze środków Unii Europejskiej w ramach Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego
Dotacje na innowacje - Inwestujemy w Waszą przyszłość
foo