Recenzje dla:
Szeptem/ Becca Fitzpatrick
-
Nastolatka i chłopak nie do końca z tego świata z lekcją biologii w tle... Brzmi znajomo? • Ktoś, kto kiedyś stwierdził, że nie należy oceniać książki po okładce miał niestety rację. W tej grafice zakochałam się, gdy tylko ją zobaczyłam. Stwierdziłam, ze nie będę węszyć o czym dokładnie jest "Szeptem", żeby nie psuć sobie zabawy i może się zaskoczyć. No właśnie... "może", bo zaskoczenie było, ale negatywne. • Ponad połowa książki to historia zakochanej dziewczyny, która by chciała, ale wkurza ją własne pożądanie i jednak nie chce. Obłęd, a raczej, jak mawia bohaterka książki, "makabra". • A odwiecznej bitwy upadłych z nieśmiertelnymi, na którą nastrajałam się od pierwszego wejrzenia na okładkę, jakoś nie uświadczyłam.
-
To nawet nie chodzi o podobieństwo do Zmierzchu, który bądź co bądź mi się podobał. Coś w powieści było płytkiego, infantylnego cos co nie wciągnęło mnie na tyle by z wypiekami na twarzy śledzić losy bohaterów. Byc może gdybym była trochę młodsza, miała inne rzeczy na głowie bardziej zrozumiałabym główną bohaterkę i jej losy. Tak czy siak książkę czyta się bardzo szybko całkiem przyjemnie - jednak bez większych przemyśleń, że o życiu losami bohaterów nie wspomnę.
-
Mało jest książek, które potrafią wciągnąć już od pierwszych stron. Jednak „Szeptem” zdecydowanie można do nich zaliczyć. Prolog jest wręcz świetny, ma swój niepowtarzalny klimat, owiewa całą powieść tajemnicą. Gdyby nie te początkowe kartki, prawdopodobnie zupełnie inaczej patrzylibyśmy na zdarzenia opisane później, spoglądalibyśmy na bohaterów z zupełnie innej perspektywy. • Saga Becci Fitzpatrick jest zdecydowanie jedną z lepszych pozycji tego gatunku. Napisana prostym, a jednak nieprzeciętnym językiem, dostosowanym do potrzeb młodzieży, z pasjonującą fabułą i barwnymi postaciami, jest zdecydowanie warta polecenia nie tylko fanom fantasy.
-
Zwalczyła mojego kaca książkowego. Takiej lektury potrzebowałam. Napisana prostym językiem, przyjemna do czytania, akurat na trzy wieczory. Główna bohaterka nawet aż tak mnie nie irytowała (zaznaczę, że w większości książek pierwszoplanowych bohaterek nie mogę znieść zazwyczaj). Tajemniczy chłopak-upadły anioł zaintrygował, chyba od razu byłam jego fanką. A jesli chodzi o Vee, to wręcz ją uwielbiam, chyba to jest postać, której nie da się nie lubić. Co do samej książki, zaskakująca, wciągająca i nie idzie się od niej oderwać.