Recenzje dla:
Byliśmy u Kornela/ Krzysztof Lisowski
-
Jestem wzrokowcem jak cholera. Nie dla mnie audiobooki - gdy mi ktoś czyta, to zwykle nie chwytam sensu, nie wspominając o delektowaniu się tekstem. Ale moje pierwsze spotkanie z twórczością Kornela Filipowicza odbyło się przez uszy i, o dziwo, wrażenie było piorunujące. • Czy ktoś pamięta audycję "Pod tytułem" w radiu Tok FM? To tam prowadzący, Roman Kurkiewicz, poświęcił pół audycji na przeczytanie w całości opowiadania "Gutmann albo ostatnia przed wakacjami lekcja języka niemieckiego" z tomu "Cienie". Nie pamiętam, czy najpierw ostrzegł, że oto nad talerzem zupy (w kuchni radio mięliśmy) dotkniemy absolutu. Przylutowało nas do taboretów jak bufetowego z Mistrza i Małgorzaty. Zaraz ruszyłam do ukochanej biblioteki, gdzie "Cienie" jakby na mnie czekały i mówię wam - czytajcie Filipowicza. • Gdy na półce nowości (oczywiście znowu w tej bibliotece) dostrzegłam "Rzecz o KF" - z tymi postaciami, kapelusikami, turystycznym stoliczkiem i bukietem polnych kwiatów - zalały mnie ciepłe uczucia. To bardzo dobry powód, by przeczytać książkę. Do tego przypomniałam sobie, że i Wisława Szymborska, długoletnia towarzyszka życiowa pisarza, i sam nasz główny bohater mieszkali kilkadziesiąt metrów od moich nieżyjących dziadków, za którymi tęsknię. Nadzieja na odnalezienie choć cienia klimatu tej części Krakowa i tamtych czasów była więc drugim bardzo dobrym powodem, dla którego książka znalazła się w mojej torbie. • I świetnie się stało, bo od pierwszych stron poczułam, że czytam o kimś wyjątkowym, o kimś po prostu szlachetnym. Najlepiej w tej sprawie oddać głos przyjaciołom pisarza: • Karl Dedecius "Kornel miał od samego początku ... kwalifikacje na przyjaciela idealnego. Szczery, bez najmniejszego cienia fałszu, uczynny bezinteresownie ...." (str. 173) • Janina Katz "... zbliżał się okres nagonki na Żydów i Filipowicz był dla mnie - a wiem, że i dla wielu innych - człowiekiem, który samą swoją obecnością nie pozwala przekląć do reszty tej ziemi, którą nazywaliśmy ciągle ojczyzną." (str. 189-190) • Urszula Kozioł "Czy ktokolwiek mógł nie polubić Kornela z tym jego zmysłem przyjaźni, koleżeństwa, z jego prawością, rzetelnością, ale też z niesamowitym poczuciem humoru?" (str. 194) • Oprócz literatury (codziennie od rana przez kilka godzin wystukiwanej dwoma palcami na maszynie) jego życie wypełniały pasje (kajakarstwo, wędkowanie), przyjaciele (dla ludzi zawsze miał czas, celebrował spotkania) i używki (napić się legendarnej neski u Kornela było marzeniem wszystkich początkujących pisarzy, kornelówka była chyba zarezerwowana dla najbliższych osób, no i nieodłączny papieros). Generalnie mistrz nie stronił od drobnych przyjemności - wspominane są karcioszki, wódeczka i... serial "Isaura". Szymborska dzielnie mu w tym sekundowała, ale też i "jędzowała", np. "pędząc do domu grubo przed dziesiątą". (str. 150) • Dowiadujemy się tego ze wspomnień wielu przyjaciół oraz tekstów autobiograficznych i wywiadu z głównym bohaterem. Wiele wypowiedzi dotyczy twórczości KF. Przewija się refren, że choć wybitna, to niedoceniona. Cóż, nigdy nie słyszałam, by jakiś literaturoznawca odmówił mu wielkości, a że Filipowicz mistrzostwo osiągnął w krótkich opowiadaniach, więc trudno by było z tego sklecić serial dla HBO. Czy jemu samemu zależałoby na tłumie wielbicieli? Ma swoje gronko wyznawców, w bibliotekach jest sporo wydań z lat 70. i 80. oraz kilka wznowień sprzed kilku czy kilkunastu lat. Przypuszczam, że nigdy nie zostanie całkowicie zapomniany, ale, by tego przypilnować, powtarzam - czytajcie Filipowicza. • Recenzję zamieściłam wcześniej na blogu http://proczyliza.blogspot.com/