Recenzje dla:
Ludzie na drzewach/ Hanya Yanagihara
-
Powieść napisana tak realistycznie (w dużej mierze dzięki niekrótkim przypisom samego autora), że ma się nieodparte wrażenie, że czyta się fabularyzowaną biografię. Człowieka kusi wręcz czasem, by skorzystać w międzyczasie z Wikipedii i sprawdzić to nazwisko czy tamtą historyczną anegdotkę... Niesamowicie dobrze, wiarygodnie skonstruowana opowieść o odkryciu tego, o czym każdy przynajmniej czasem po cichu marzy - i konsekwencjach, których każdy przynajmniej czasem się boi. I nie chodzi tylko o pokusę życia wiecznego. Lektura, opierając się bowiem na tym wątku, sięga głębiej - do instynktów i pierwotnych potrzeb człowieka oraz tego, co je ogranicza - naszej stadności.
-
Sięgając po "Ludzi na drzewach" żywiłam nadzieję, że będą oni równie interesujący i urzekną mnie niczym "Małe życie". Ale tak się niestety nie stało... Powiem wprost - przeczytałam 170 stron i poległam. Zupełnie niczego interesującego w tym tekście nie znalazłam. Jest w nim całe mnóstwo nużących i długich opisów, które nawet nie pobudziły mojej wyobraźni. Odniosłam też wrażenie, że główny jej bohater to zwykły egocentryczny egoista, który uważa siebie za chodzącą alfę i omegę. Nie przypadł mi do gustu wcale. Nie wiem... Absolutnie nic mi się w tej pozycji nie spodobało... Jak dla mnie męcząca, drażniąca, w efekcie końcowym zadziwiająco nudna... Aż zaskakujące dla mnie, że to nadal ta sama Yanagihara. Trudno się mówi. Nie rozumiem na czym polega fenomen tej lektury i nad czym te zachwyty, więc nie polecam. Może trzeba przeczytać ją zwyczajnie do końca, żeby się przekonać? Wątpię w to bardzo. Nie mam zamiaru męczyć dalej tego materiału. Jak będę miała ochotę na opisy przyrody to sięgnę sobie po Orzeszkową. Hi... Tym razem mówię więc Yanagiharze pas.
-
To zacznę tak - poznajemy dr Perinę, laureata nagrody Nobla, człowieka pełnego pasji, którego owa pasja gubi. Podczas studiów zgłasza się jako uczestnik wyprawy na wyspę Ivu Ivu pomagając zaledwie w badaniach innego naukowca, co staje się zaczątkiem własnych analiz i notatek. Poznajemy plemię z wyspy i ich życie, zwykłą codzienność, ale co najdziwniejsze, owi ludzie nie mają tyle lat, na ile wyglądają. Mają po 140 - 180 lat i nadal sprawne ciała. Co jest tajemnicą ich długiego życia? Perina docieka właśnie tego, ale jak to bywa z iskrą daną człowiekowi, Perina od razu chce wszystko. I nie ma oporów, by ten sekret ich życia upublicznić pod skrzętną przykrywką naukowego odkrycia. Ludzie z wyspy trafiają do Stanów i co się zaczyna? Czym to skutkuje dla nich? ... zmiana diety powoduje ich tycie, są znudzeni, ociężali, apatyczni, bez chęci do pracy, tracą wigor, który nagle niknie, a w jego miejsce pojawia demencja, której na wyspie nie mieli, a której objawy stały się teraz coraz bardziej odczuwalne. Ludzie zaczynają się starzeć... • I pojawia się ściana z napisem etyka sumienia - etyka zawodowa. Co wybrać? I czy w ogóle jest sens wybierać, skoro wszystko już i tak toczy się własnymi torami. Perina zaślepiony własnym sukcesem nie umie racjonalnie myśleć. Niby przypadkiem stał się naukowcem-badaczem i odkrywcą, to jednak zatracił rozum. Wystawia ludzi wyspy na oczy publiki, traktuje jak szczyry laboratoryjne, które w klatkach dostają pokarm przedłużający ich żywotność. • Do tego dochodzi proces o molestowanie dzieci,... które adoptował, a których ma obecnie...43. • I raz lubimy owego naukowca, cenimy za wielkie serce, za poświęcenie pracy i za tą jego ludzką ciekawość, która tak przydała się w życiu, jak i w badaniach. Lecz częstokroć zaraz koło tych zalet pojawiają się wady, które niwelują plusy Periny. Egoista, samolub, egocentryk, czasem nawet zaślepiony wariat o pustej głowie. Ale to dobry zabieg autorki, by tym samym uniknąć personifikacji siebie. Niech Perina będzie "kimś" obcym, kto nagle staje przed komisją w której zasiadamy i dajmy mu głos do samoobrony. Niech mówi, niech wylewa z siebie słowa...Nie powie prawdę o sobie... • Powieść dobra, ale czy wybitna? Raczej nie, ale daje szansę na przemyślenie, analizę i zażartą dyskusję.